Zbrodnia w Cygańskim Potoku
Zbrodnia. Jedno słowo. Czymże jest ono wobec potęgi minionego świata. Świata brunatnych koszul i cierpienia narodów Europy. (…) Zbrodnie wobec ludzkości to nieprzemijająca de facto plama na sumieniu Europy. Skaza trwająca nieprzerwanie od czasów zakończenia działań wojennych. Cierpienie, zagłada czy holocaust jako zbrodnie przeciw ludzkości przed powstaniem Międzynarodowego Trybunału Karnego nie były pojęciem zdefiniowanym. Za zbrodnie przeciwko ludzkości często uważa się zbrodnie nazistowskie w okupowanych krajach Europy w czasie II wojny światowej, eksterminację narodu żydowskiego holocaust, zbrodnie stalinowskie. Wieki miną nim te okrutne czyny zostaną w pewien sposób przytłumione. Niestety, narody eksterminowane ich już nie zapomną. Czyny niemieckie również nie będą zapomniane.
Jak to się stało że grupa grabownickich Cyganów została zamordowana ongiś w miejscu zwanym dzisiaj „Cygańskim potokiem”? Zbrodnia okupiona krwią niewinnych. Eskalacja upadku moralności. Oddajmy głos świadkom i wspomnieniom. Ks. Jan Reichel w kronice parafialnej pisze o księdzu Antonim Kossaku (1853-1864 okres proboszczowania), nazywanym św. Franciszkiem z Grabownicy:
Wielką ma zasługę w parafii., że wyrzucił Cyganów, którzy osiedlili się w Grabownicy i demoralizowali ludność. Najpierw osiadła się w Grabownicy w roku 1819 jedna rodzina cygańska nazwiskiem “Stec Hutko”, później rodzina ta nazwała się “Huczko”. Otóż w roku 1852 cała banda cyganów w liczbie do 50 rodzin, osiadła się w Grabownicy, reszta gwałtem do domów wieśniaczych i zajęła gminne nawsia i pobudowała sobie domy. Gdy kto chciał wypędzić ze swego domu cyganów, odgrażali mu się ogniem i mordem. Ludność oswoiła się z cyganami i na spółkę z nimi rozbijała po okolicy, a w miejscu niebezpiecznie było nawet przejeżdżać. Ksiądz Kossak zawezwał pomocy Rządu, ale żandarmerii jeszcze wtedy nie było, tylko landsdragoni. Z pomocą ludności zburzono domy cygańskie i powypędzano z domów wieśniaczych, tak, że została tylko rodzina “Hutka”, dziś zwana Huczkami, i rodzina Siwaków, która tu przyszła z Wary. Ponieważ była obawa, że cyganie zamordują i spalą Księdza, landsdragoni i straż z gminy całe noce pilnowała, również stały gotowe beczki z wodą do gaszenia ognia. W ten sposób przy pomocy Boskiej pozbył się z parafii tej strasznej plagi cygańskiej. Gdyby ksiądz Kossak nie wygnał cyganów, wieś stałaby się na pół cygańska, a szkoda by było ludzi, bo są z natury dobrzy i urodziwi. Złodziejów karano przy gromadzie, lub dzwonnicy plagami – złodziej musiał w niedziele i święta przed kościołem trzymać przez całe nabożeństwo skradzioną rzecz, ku wielkiemu wstydowi i hańbie. Trzymano skradzione snopy, narzędzia domowe, ubrania etc.”
Ksiądz Kossak również wspomniał, że “do roku 1858 cyganów i złodziejów za pomocą pacierzy i ojcowskiego postępowania z nimi, zupełnie z parafii wyrugowałem i spokojność całej okolicy przywróciłem“.
Ostatecznie tragiczny los romskich rodzin pozostałych w Grabownicy dopełnił się podczas okupacji hitlerowskiej. O okrutnej zbrodni z 1942 r. traktują relacje świadków historii, Stanisława Cyptora i Marii Suwały, które spisała i opublikowała Zofia Olejko.
Cyganie żyli w Grabownicy w tzw. „Cygańskim potoku”, należącym do przysiółka Polana. Mieszkali w kurnych chatach, raczej budach, spali wprost na ziemi, dookoła paleniska mieszczącego się na środku chaty. Żyli w ogromnej biedzie. Częste bywały przypadki, że cygańskie dziecko stawało w progu domu pana Cyptora z prośbą: “dajcie kwasu z kapusty”. Pani Cyptorowa dawała parę ziemniaków, nieco kiszonej kapusty, lub tylko kwasu. Z czego Cyganie żyli? Z kradzieży, czasem coś upolowali, czasem sprzedawali chodząc po wsi niezdarnie wykonane przez siebie przedmioty. Rodziny były liczne. W dwóch małych cygańskich budach mieszkały trzy rodziny – razem około dwudziestu osób. Rodzina Anny i Walentego Huczko, Jana i Marcjanny Siwak (Jan wcześniej zmarł), Stanisława i Anastazji Huczko. Stanisław, zwany “ślepym Staszkiem”, po śmierci swej pierwszej żony Nastki (Anastazja – złodziejka, zmarła w więzieniu przed wojną), żył z katoliczką.(…)
Był koniec czerwca 1942 roku. Ludzie kończyli sianokosy. Od strony lasu góreckiego dał się słyszeć warkot motoru. Przyjechali na nim dwaj Niemcy do Potoku Cygańskiego, przyszli również czterej miejscowi granatowi policjanci: Grzybulski, Radłowski, Stanek, Stępień. Miejscowym ludziom z Polany kazano wykopać długi i głęboki rów. Cyganom kazano wyjść z chat i stanąć nad dołem. Całe to wydarzenie obserwowała pani Maria Suwała, mieszkająca powyżej Potoku Cygańskiego (w chwili relacji – 18 kwietnia 1986 roku miała 85 lat, wkrótce potem zmarła). Pani Suwałowa ukryta w krzakach, między ulami patrzyła na pełen grozy obraz. W pewnym momencie katoliczka trzymająca na rękach małe dziecko zwróciła się z ostatnią prośbą do oprawców – że chce zaśpiewać pieśń do Matki Bożej. Zezwolono jej, uklękła i zaczęła śpiewać: – Matko Bolesna…
Zaczęła się egzekucja – najpierw zastrzelono ślepego Staszka i jego żonę z dzieckiem. Strzelano z pistoletu w głowę, Cyganie krzyczeli podczas mordu. Niektórzy padali do dołu jeszcze żywi, jeszcze się ruszali – tych dobijano. Na rozkaz oprawców dół zakopywali mieszkańcy Polany: Skiba Marcin i Zajdel Franciszek. Wg relacji pana Cyptora, udało się wyratować z miejsca kaźni dwóm Cyganom którzy zbiegli do lasu. Byli to Adolf Siwak i Adam Huczko. Zamordowano również niewinne dzieci Adama, Weronikę i Franka Siwaków.”
Oto ich historia. Historia zbrodni, o której w Grabownicy pamiętają do dziś. Pozostały wspomnienia tych tragicznych dni grozy…
Pro Memoria.
Oprac. Marcin Michańczyk. Fot. arch.