piątek, 26 kwietnia, 2024
AktualnościHistoriaWydarzenia

D-Day 62 lata później

– Wierz mi Lang, decydować będą pierwsze dwadzieścia cztery godziny inwazji… od ich wyniku zależy los Niemiec… dla Aliantów tak samo jak dla Niemiec, będzie to najdłuższy dzień – powiedział feldmarszałek Erwin Rómmel do swego adiutanta 22 kwietnia 1944 roku. Piętnaście minut po północy pamiętnego dnia 6 czerwca 1944 roku, w pierwszych godzinach dnia, który będzie znany jako D DAY rozpoczęła się operacja Overlord, inwazja wojsk sprzymierzonych na okupowaną przez Niemców Europę.

W oświetloną przez światło księżyca noc nad Normandią wyskoczyło z samolotów kilku specjalnie wyszkolonych żołnierzy z amerykańskich 101 i 82 dywizji powietrznodesantowych. Ich zadaniem było oświetlić strefy zrzutu dla spadochroniarzy i piechoty szybowcowej, mających przylecieć wkrótce po nich. Wojska sojusznicze oznaczyły wyraźnie krańce normandzkiego pola bitwy. Wzdłuż francuskiego wybrzeża leżało pięć plaż inwazyjnych: Utah, Omaha, Gold, Juno i Sword. W godzinach przed świtem, kiedy spadochroniarze walczyli z pogodą i żywopłotami w Normandii, opodal plaż zaczęła gromadzić się największa do tych czasów armada, dwieście tysięcy żołnierzy marynarzy i marines i niemal pięć tysięcy okrętów. Generał Eisenhower wydał rozkaz do sił inwazyjnych:
„Żołnierze marynarze i lotnicy sprzymierzonych wojsk ekspedycyjnych! Znajdujecie się w przededniu rozpoczęcia pochodu krzyżowego, do którego dążyliśmy przez długie miesiące. Oczy całego świata zwrócone są na was. Towarzyszą wam nadzieje i modły wszystkich miłujących wolność ludzi na całym świecie. Wspólnie z naszymi walecznymi sojusznikami i towarzyszami broni, walczącymi na innych frontach, rozbijecie niemiecką machinę wojenną, wybawicie ujarzmione narody europejskie od hitlerowskiej tyranii i zapewnicie nam bezpieczeństwo w wolnym świecie… Wolne narody całego świata kroczą wspólnie ku zwycięstwu. Wierzę niezachwianie w wasze męstwo, świadomość obowiązku i kunszt wojenny. Życzę wam powodzenia! I niech Bóg Wszechmocny błogosławi tym wielkim poczynaniom”. Rozkaz ten otrzymał przed rozpoczęciem operacji każdy żołnierz armii sojuszniczej. A więc stało się. Wylądowali.

Tak zareagował cały świat na pierwszą wiadomość o desancie wojsk na odcinku wybrzeża między Havrem a Cherbourgiem. Jeszcze nie było żadnych szczegółów, żadnych komentarzy czy historycznych fotografii, a już wszyscy należycie ocenili znaczenie tego faktu. Rozpoczęła się inwazja. Główna część wojsk desantowych przybyła na barkach desantowych, wylądowała prawie bez strat. „Głównymi ośrodkami walki, jak się to stopniowo wyjaśnia, są: ujście Sekwany, następnie rejon między ujściami rzek Orne i Vire i wreszcie półwysep Coterntin. Desantowe wojska sojusznicze umocniły się na zajętych terenach i obecnie wojska. Które wylądowały z morza, przedzierają się ku nim. Poważne walki rozwinęły się na wschód od Havru i na północ od Rouen „ pisał tygodnik „ Wolna Polska” w dniu 8 czerwca 1944 roku. Wraz z pierwszymi oddziałami na plaży Omaha wylądował jeden najwybitniejszych fotografów wojennych o uznanej już sławie Robert Capa. Tam gdzie tysiące rwały się do walki o uwolnienie Europy, tam on był pośród nich. Legendarny późniejszy założyciel Agencji Magnum jako pierwszy pokazał światu fotografie pierwszych minut inwazji na normandzkiej plaży. Dokumentował każdy krok sojuszniczych wojsk. Jego pierwsze zdjęcie jest nieudane, nieostre, niedoświetlone. A mimo to stało się legendą.

dday_620

Robert Capa, fotoreporter pracujący wtedy na zlecenie magazynu Life, wylądował na plaży razem z żołnierzami, dokonującymi szturmu – zdjęcia robił w ruchu, w wodzie, w biegu, w czasie działań wojennych. To dlatego każda z fotografii jest poruszona i nie najlepiej naświetlona – nie było przecież czasu, by coś ustawiać, fotograf ryzykował życiem, robiąc te zdjęcia. Jakaż musiała być jego złość, gdy okazało się, że negatywy, cudem wysłane do Londynu, trafiły w ręce laboranta, który nie poradził sobie ze stresem (wiedział, że ma w rękach zdjęcia z historycznego wydarzenia) i źle je wywołał – z dwóch negatywów ocalało osiem zdjęć. I to one właśnie są dziś jedyną autentyczną dokumentacją lądowania wojsk alianckich w Normandii. Robert Capa, właśc. Endré Ernő Friedmann urodził się 22 października 1913 w Budapeszcie. Fotografował m.in. wydarzenia hiszpańskiej wojny domowej. W 1931 r. opuścił kraj ojczysty i przeniósł się do Berlina. Studiował tam nauki polityczne na berlińskim uniwersytecie w latach 1931-1933. Był fotografem samoukiem i w 1931 roku zaczął pracować jako asystent w laboratorium fotograficznym w wydawnictwie Ullstein. W latach 1932 i 1933 pracował jako asystent fotografa w agencji prasowej Dephot, której właścicielem był Simon Guttman. Zauważył on szybko, że Capa ma oko. Pożyczył mu aparat Leica, którym miał realizować swoje pierwsze zlecenia. Jednym z nich było sfotografowanie Trockiego, który w Kopenhadze miał pojawić się na zjeździe o tematyce rosyjskiej Rewolucji. Nie miał wtedy ukończonych jeszcze dziewiętnastu lat. W 1933 r., ze względu na dojście Hitlera do władzy, przeprowadził się do Paryża. Poznał tam trzy osoby, które na zawsze odmieniły jego życie. Henriego Cartiera-Bressona, młodego polskiego fotografa Dawida Szymina, znanego jako Chim, i Gerdę Taro (Gertę Pohorylle). Wszyscy pracowali w agencji fotograficznej Alliance Photo. Zmienił tam nazwisko na Robert Capa i rozpoczął pracę jako fotograf niezależny. W latach 1936 – 1939 przebywał w Hiszpanii i fotografował zdarzenia ówczesnej wojny domowej. Dzięki wykonanym wtedy zdjęciom stał się sławny w Paryżu. Pierwsza seria zawierała Śmierć hiszpańskiego republikanina, które do dziś jest jego najbardziej znaną i najszerzej omawianą pracą. Od tej chwili stał się korespondentem wojennym. Podróżował po Chinach, Włoszech, Francji, Niemczech i Izraelu. Na początku II wojny światowej przedostał się do Ameryki i mieszkał w Nowym Jorku. Uniknął kłopotów imigracyjnych zawierając małżeństwo pro-forma z Amerykanką ostatniego dnia ważności swojej wizy. Pracował wtedy dla magazynu Life.. Był Amerykaninem akredytowanym przy armii amerykańskiej i wylądował w najtrudniejszym odcinku walk na plaży Omaha. Capa naeksponował dwa filmy i wrócił z łodziami desantowymi cofającymi się ku statkom. Filmy natychmiast przekazał do Londynu statkiem płynącym do Anglii. Za wielki sukces uważa się jego fotoreportaż z powstania państwa Izrael w 1948. Po wojnie robił także portrety, m.in. Picassa, Hemingwaya, Steinbecka. Był jednym z założycieli a od 1951 r. przewodniczącym agencji fotograficznej Magnum. Przyjaciel Ernesta Hemingwaya, Gary Coopera, Gene’a Kelly, Johna Hustona, Irwina Shawa, Johna Steinbecka. Zginął wskutek wybuchu miny w Thai Binh w Wietnamie 25 maja 1954 roku. Jedna z dziesiątków legend na jego temat mówi, że zginął trzymając w lewej ręce aparat fotograficzny. Było to konsekwencją motta: Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to nie jesteś dostatecznie blisko . Od 1955 roku przyznaje się nagrodę Robert Capa Gold Medal.
Marcin Michańczyk

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x