Pożegnanie z Natanem Weissem
Wiadomość o śmierci Natana Weissa, ostatniego brzozowskiego Żyda, który od wielu lat przyjeżdżał do Brzozowa przyjęłam z niedowierzaniem, zaskoczeniem i ogromnym żalem.
W samotności i żalu pociechą dla Was niech będzie świadomość tego, że ktoś dzieli z Wami ból i smutek.
Dwa tygodnie wcześniej, bo w niedzielę 9 lipca br., spotkałam się z Natanem, jego córkami Esterą i Ciporą oraz ich przyjaciółką w Restauracji ALTA w Brzozowie. Dzień wcześniej, w sobotę 8 bm., o 21.15 odebrałam telefon i usłyszałam: „Halinka – tu Natan. Zapraszam cię na śniadanie do ALTY, jutro na godzinę 10.00.” Głos Natana wydał mi się taki, jak dawniej. Oczywiście przyjęłam zaproszenie i powiedziałam, że będę. W niedzielę zobaczyłam szczupłego, chorego, starszego Pana, siedzącego na wózku inwalidzkim. Wzruszyłam się ogromnie. Starsza córka Estera – Esti powiedziała mi, że tato jest bardzo chory: dużo śpi, mało je, cierpi. Spędziłam z nimi oraz z Aliną i Tadeuszem Zygarowiczami, którzy towarzyszyli nam przy stole ponad dwie godziny. Natan z małymi przerwami cały czas do mnie coś mówił i o coś pytał, prosił, aby pozdrowić pracowników z muzeum, trzymał mnie za rękę i patrzył na mnie załzawionymi oczami. Miałam wrażenie, że się ze mną żegna. Tak na zawsze.
Od Estery dowiedziałam się, że przyjechali na dłużej, ale niestety ze względu na stan zdrowia taty wyjeżdżają jeszcze dzisiaj. Natan długo modlił się w lesie przy mauzoleum za swoją wymordowaną przez Niemców rodzinę. Ze znajomych spotkał się tylko ze mną i panem Fiejdaszem. To informacja od Aliny Zygarowiczowej. Tak, jak wcześniej napisałam dwa tygodnie później usłyszałam wiadomość o Jego śmierci i uświadomiłam sobie, że On przyjechał, aby się pożegnać.
Dwa lata temu w 2015 r. przyjechał z córkami, zięciami, wnuczkami. Był po operacji, słaby. Było bardzo upalne lato, ale modlił się w lesie przy mauzoleum, był w muzeum, gdzie spotkał się ze mną, dyrektorem Mariuszem Kaznowskim i sekretarzem gminy Beatą Bodzioch–Kaznowską, ponadto w godzinach popołudniowych spotkał się z burmistrzem Brzozowa Józefem Rzepką, był w Oświęcimiu (obwożony na wózku inwalidzkim), ale pełen optymizmu, że jeszcze przyjedzie do Brzozowa i się spotkamy. W grudniu 2015 r. i 2016 r. jak zwykle złożył mi telefonicznie życzenia świąteczne i noworoczne. Mówił, że czuje się raz lepiej, raz gorzej, ale przyjedzie w 2017 roku. Telefonicznie rozmawiałam z im także w czerwcu 2017 r. i zapewnił mnie, że będzie. Bardzo zależało na tym potwierdzeniu Emmie Glickman z USA, która odwiedziła mnie w domu i chciała ponownie przyjechać, aby spotkać się z Natanem. Niestety teraz jest to już niemożliwe.
Nasza przyjaźń przez prawie 30 lat była bezinteresowna. W jego towarzystwie czułam się wspaniale, bo był tolerancyjny, pobłażliwy i rozumiejący ludzi. Zawsze dużo rozmawialiśmy, bo z taki ludźmi można rozmawiać do końca świata. Za takimi ludźmi, tęskni się potem, bo takich ludzi już nie ma. Odeszli na zawsze… My z Natanem przyjaźniliśmy się, lubiliśmy się po prostu, bo był normalnym, fajnym Człowiekiem. Naprawdę.
Zapaliłam Mu światełko, popłakałam się, pomodliłam, wysłałam kondolencje rodzinie do Izraela i tyle. Koniec. Zostały mi filmy Stanisława Cyparskiego i zdjęcia z Natanem, jego żoną Drejzą, dziećmi, wnukami, z różnych spotkań z władzami. Te z minionych lat robione przez „Dziunka”, śp. mojego męża Zbyszka i Mariusza Kaznowskiego oraz ostatnie z 2015 r. i z 9 lipca 2017 r. zrobione przez Alinę i Tadeusza Zygarowiczów.
Halina Kościńska
Fot. A. T. Zygarowiczowie