TAI CHI CHI GONG
Jeśli chcesz ruszać się miękko jak tygrys, jednocześnie zyskując zdrowie i poprawiając sprawność SZKOŁA ZDROWIA I WSZECHSTRONNEJ SPRAWNOŚCI FIZYCZNEJ zaprasza na zajęcia TAI CHI CHI GONG połączone z ćwiczeniami strechingowymi i ogólnorozwojowymi. Trening TAI CHI jest wszechstronną metodą rozwijającą umiejętności oddychania, dający siłę, sprawność i zdrowie. Zajęcia są prowadzone pod kątem nauki starej chińskiej sztuki, a jednocześnie systemem usprawniającym aparat ruchu w szczególności likwidując zaburzenia biomechaniczne całego ciała i bóle kręgosłupa. Zajęcia prowadzi wieloletni instruktor KUNG-FU i KENDO, a jednocześnie rehabilitant, długi czas przebywający na wschodzie Zbigniew Maziarczyk.
Każda sztuka jest naśladowaniem Natury
Czyż nie wspaniale byłoby poruszać się miękko jak tygrys, widzieć jak orzeł i być odpornym na choroby jak rekin?
Wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie Afrykę, Amazonię, Gwineę. Ciała wojowników wymalowane w wojenne barwy, zgiełk walki, pękające kości i sposoby prymitywnej, lecz przemyślanej dezintegracji przeciwnika. Takie obrazy funkcjonują od wieków pełne historii wojen, walk i oręża. Jednak obok zwykłego morderczego rzemiosła zawsze poszukiwano czegoś bardziej wysublimowanego, uduchowionego, tajemniczego. A więc trans wojenny, roślinne alkaloidy, obrzędy uwalniające z ciała człowieka coś, co w nim ukryte pod postacią energii skumulowanej, kontrolowanej, niszczącej.
Wojownicy papuascy używają kijów paraliżujących. Zwykły kij, przez długi czas energetyzowany w rękach w czasie tańca i śpiewu, rzucony w przeciwnika powoduje, samym dotknięciem, śmierć lub czasowe omdlenie. Natomiast wojownicy Wschodu opracowali metodę wibrującej ręki. Czy taki sposób walki może być zastosowany jako użyteczna broń?
W obliczu tego, co sam widziałem i czego doświadczyłem, uważam, że jest to realna forma walki. Naukowcy potrafią zdefiniować działanie i powstanie olbrzymiej energii węgorza elektrycznego, chociaż nikt tak do końca nie wie, skąd w tak małym ciele taka porcja niszczącego napięcia.
Chińscy wojownicy w cieniu owianych legendą i tajemnicą klasztorów stworzyli śmiertelny cios. Trening tego ciosu to nauka kontroli i uwalniania energii Chi, poprzez długie, żmudne treningi oddechowe i kształtowanie autosugestii zbierającej energię z całego Wszechświata, której można użyć w dobrych (bioenergoterapia) lub złych (śmiertelny cios) celach. Co do istnienia energii, o jakiej mówimy, nie ma wątpliwości. Na przestrzeni wieków korzystały z niej tysiące ludzi. Wojownicy kung-fu dodają do tego coś w rodzaju pamięci mięśniowo – receptorycznej, którą wyrabiają poprzez specjalny trening.
Na placu ćwiczeń widzimy kilka grubych dwucentymetrowych desek, wysokich na 2 metry, unieruchomionych dolną częścią w podłożu. Każda z innego materiału: dębowa, jesionowa, sosnowa. Są tam także betonowe postumenty. Trening dwóch wojowników polega na tym, że jeden z nich nagina deskę, po czym puszczając, wprawia w drgania. W tym czasie drugi uderza w nią pięścią, a zadaniem takiego uderzenia jest wygaszenie wspomnianych drgań jednym ciosem (wytworzenie tej samej częstotliwości). Po 3-6 latach takiego treningu w ciele adepta zachowuje się pamięć wibracji pochodzącej z różnego rodzaju materiałów (dębowa deska drga z inną częstotliwością niż sosnowa). Może on skoncentrować się i uderzyć lekko z dowolną częstotliwością, w dowolne miejsce ciała przeciwnika. Po upływie jakiegoś czasu następuje omdlenie, śmierć lub zmiany w narządach wewnętrznych. To straszna broń.
Betonowe postumenty, o jakich była mowa, to egzaminatory. Po kilku latach treningu uczeń, uderzając w nie na przemian z różną częstotliwością, rozbija na pył.
Człowiek zawsze naśladował Naturę – co było i jest objawem pozytywnym. Bo czyż nie wspaniale byłoby poruszać się miękko jak tygrys, widzieć jak orzeł i być odpornym na choroby jak rekin (u rekinów nigdy nie stwierdzono komórek nowotworowych)?
Stąd w wielu kulturach i obyczajach naśladownictwo w tańcu, śpiewie, stylach walki, zachowań świata zwierząt. Wojownicy poruszający się w takt monotonnych dźwięków, elastyczni jak trzcina nad brzegiem jeziora, naturalni – to coś, do czego powinien powracać obecny świat, odmóżdżony
i abstrakcyjny, w którym nie ma czasu nawet na obwąchanie jabłka przed zjedzeniem go, nie mówiąc już
o wykształceniu w sobie szacunku i podziwu dla Natury.
Zbigniew Maziarczyk