70. lat po hekatombie
Zwycięzców się nie sądzi.
Felieton Marcina Michańczyka.
Przegrywaliśmy bitwy ale wygraliśmy wojnę. Pozostały wspomnienia świadków tych okupacyjnych dni i nocy. Taka jest ta historyczna prawda. Ucierpiało wiele narodów świata. Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani… Tak minęło sześć lat. Krematoriów, wielkich kampanii i końcowej berlińskiej bitwy. Dopiero wielka zimowa ofensywa Armii Czerwonej przyniosła wyzwolenie od hitlerowskiego jarzma, ale i polityczną zależność naszej części Europy. Gdy żołnierze koalicji antyhitlerowskiej na polach Europy i świata oddawali swe cenne życie, już myślano – niestety – o kształcie powojennej mapy politycznej. To dzieło podzieliło Europę na dwa obozy. Szybko zapominano o wcześniejszym sojuszu okupacyjnych zachodnich mocarstw. Żelazna kurtyna zawisła. I choć dzisiaj 9 maja to zwycięski dzień radzieckiego żołnierza, który niejednokrotnie nie wiedział, za kogo ma umierać, to czasami zapomnienie o tychże sołdatach staje się przemilczane. Heroizm wojsk sojuszniczych to historia jak nam bliska. Wyzwolone stolice Europy to sztandary chwały. Tak można o nich powiedzieć. To wygrana pokolenia, które już nie wróci. To ich historia. Pro memoria.
MARCIN MICHAŃCZYK
Wykorzystano m.in. fotografie Autora z wystawy w Muzeum Regionalnym w Brzozowie